Komentarze: 12
Taaak. Szczęście otacza mnie z każdej strony. Wychodzę rano na balkon, przeciągam się leniwie i zachwycam się tym, że słońce tak pięknie świeci, że jest tak ciepło wyjątkowo, że taka piękna cisza. W sumie w chwili gdy o tym pomyślałam słońce zaszło za wielką chmurę, zaczął wiać przeraźliwie zimny wiatr, a robotnicy w strefie zero postanowili uruchomić koparkę. Poddaję się.
Została mi już tylko taka jedna piosenka, na którą natknęłam się przypadkiem, a która sprawia mi tak dużo przyjemności. Właściwie to nawet podzielę się jej tekstem. Skoro muzyką nie mogę. Ani świetnym teledyskiem. Ale ogólnie to uwielbiam całokształt ;)
All I can say is
that my life is pretty plain
I like watching the puddles gather rain
And all I can do is just pour some tea for
two
And speak my point of view
But it's not sane, it's not sane
I just want someone to say to me
I'll always be there when you wake
You know I'd like to keep my cheeks dry
today
So stay with me and I'll have it made
And I don't understand why I sleep all day
And I start to complain that there's no
rain
And all I can do is read a book to stay awake
And it rips my life away, but it's a great
escape
Escape......escape......escape......
All I can say is that my life is pretty
plain
You don't like my point of view
You think that I'm insane
It's not sane, It's not sane
I just want someone to say to me
I'll always be there when you wake
You know I'd like to keep my cheeks dry
today
So stay with me and I'll have it made
Bardzo trudno jest żegnać się z akceptacją własnego ciała. Ostatnio mam ostrą lekcję z tego zagadnienia. Niby powinnam się cieszyć, wręcz skakać z radości. Bo przecież zdrowieję. Jest lepiej, naprawdę. A jednak tak dużo muszę za to zapłacić… Że odechciewa mi się tego wszystkiego. Nie mogę na siebie patrzeć. Nie mogę nawet o tym myśleć, żeby nie zacząć płakać. Nie chcę być taka. Nie poradzę sobie.
Na dodatek moja matka jest tak złośliwa, oczywiście nie rozumie, dlaczego tak się dzieje, więc sądzi, że po prostu to wszystko przez lenistwo i przez jakieś moje chore widzi mi się. Widzę satysfakcję w jej oczach.
Nie potrafię o tym rozmawiać, z trudnością przychodzi mi myślenie o tym. Co dalej? Jak sobie z tym wszystkim radzić i jak w ogóle funkcjonować? Udawać, że nic się nie stało? To wszystko chore, a ja wariuję. Tracę wszystko to, co przez lata wypracowałam. To co kochałam i dopieszczałam. Jeśli nie uda mi się tego poukładać stracę też zmysły, nie widzę innej możliwości.
Nienawidzę tego wszystkiego.