Najnowsze wpisy, strona 4


wrz 09 2009 Piękna data
Komentarze: 3

Od wczoraj planowałam dzisiejszą notkę. Nie chodzi tu o treść, po prostu o północy zobaczyłam piękną datę - 09/09/09. Postanowiłam w wirze przepełnionej wyzwaniami codzienności znaleźć chwilę na odrobinę pisaniny. Taki dzień jak dziś trzeba uczcić. 

 

Nie jest to żadna ważna data, ani urodziny, ani imieniny, ani rocznica, ani w ogóle nic specjalnego. O tym, że to święto, zadecydował chyba zmysł estetyczny. Bo czyż 09/09/09 nie wygląda wyjątkowo? Wybija się z nudnej statystycznej ciągłości liczbowej dat, a na następną taką okazję trzeba będzie czekać 1 rok, 1 miesiąc i 1 dzień, kiedy to zobaczę piękne 10/10/10.

 

Dzisiejszy dzień okazał się wartym uczczenia nie tylko ze względu na prezencję w kalendarzu - zaczął się dość ponuro i stresująco, lecz zakończył pięknym szkolnym sukcesem, rozbłyśnięciem jak za starych dobrych czasów. Jeszcze dodatkowo, by osłodzić mi życie, zadzwoniła do mnie kolejna pani pragnąca bym udzialała jej dziecku korepetycji 2 razy w tygodniu. Oh tak! Jestem naprawde usatysfakcjonowana.

 

I jeszcze: wczoraj spotkałam po długiej przerwie mojego najdroższego Archanioła (przyjaźń z wieloletnim stażem). Porozmawialiśmy długo i intensywnie, szczęście mnie rozpierało i rozpiera nadal. Ten człowiek jest naprawdę wielki. Jest opoką, czymś stałym, niepodważalnym. Ja niewierna znikam na miesiące pogrążając się w swoich kłopotach, jak zawsze podejmując mężną decyzję o samotnej walce, a on niezważając na to nie zmienia swojego stosunku do mnie. Czeka na choćby najdrobniejsze SOS, na jakiś znak, że potrzebuję czegoś, nawet jeśli to ma być 'tylko' szczera rozmowa. To mój brat, prawdziwy brat. PRZYJACIEL. Prawdziwy, jeden z tych, którzy są zbyt prawdziwi by istnieć w tej paskudnej rzeczywistości. 

 

I cokolwiek bym o nim nie napisała - zawsze to będzie za mało i niewystarczająco pochlebnie. O tak, jest na mojej skromnej liście ludzi wielbionych i kochanych.

 

Kolejne: dziś przerabiałam twórczość Tuwima z czasów kiedy działał w Skamandrze. Świetna sprawa, zaskakująca, bo jedyne z czym go do tej pory kojarzyłam to była "Lokomotywa". A tu szok: człowiek bardzo inteligentny, cięty i z wielkim dystansem do wszystkiego. Bravissimo.

 

I to tyle na dziś bredzenia. Pozdrawiam i życzę mnóstwa uśmiechów i niepomiernego szczęścia, z okazji, a jakżeby inaczej, dnia 09/09/09 ;)

 

Panna Ni

 

Edit: wybaczcie nadużywanie słowa 'dziś'. To chyba te dziewiątki tak duże wrażenie na mnie zrobiły, że nic tylko bym dzisiejsze dziś podkreślała ;p

wrz 02 2009 La bamba!
Komentarze: 4

No i bomba. Siedzę sobie z Piotrem i oglądamy 'dowody na istnienie UFO'. Ubaw jest przedni, bo zdjęcia to takie fejki, że gołym okiem widać.
Teraz to wyłączyłam, no bo przecież po co sobie takimi bzdurami głowę zaprzątać, jakby nie było co innego do roboty.

 

Tak szczerze, to nie ma nic innego do roboty. Znaczy się - mogłabym posprzątać (hahaha, jasne), albo na przykład... hmm, pograć w dragon balla na gameboya, bo mnie brat namawia (odpada, too), jeszcze poczytać ewentualnie, ale jakoś nie mam ambicji dzisiaj. Pisać też mi się nie chce, bo napisałam już od rana z dziesięć stron wątpliwej jakości pisaniny, a co za dużo to nie zdrowo. Miałam iść do parku, pospacerować, ale już za stara na takie wygibasy jestem ;D

 

A teraz już śmiertelnie poważnie - chwytam broń i zaczynam misję 'zabić exa'. Już dość serdecznie mam jego obecności w moim życiu. Jakby nie mógł się po prostu odczepić. Najpierw mnie skrzywdził, a teraz sobie myśli, że może od tak wrócić do łask. Nawet mój słodki Piotr-braciszek (lat 13, mężczyzna dość dojrzały by stwierdzić: "nie pisz o mnie jakbym był dzieckiem") powiedział mi "napisz mu żeby się odwalił", a to rzecz zaskakująca, bo oni zawsze bardzo się lubili. No, może do czasu kiedy się z nim rozstałam, ale cóż.

 

Dodatkowo jeszcze to, że jakoś tak nastroju nie mam, a raczej mam - tyle, że do kłótni - wszystkim się po głowach obrywa. Cóż, PMS to nie jest, więc nie mam pojęcia co to może być. Ah, dziś dostałam fajnego linka od Rafała, a mianowicie: www.antypms.pl - wszystkim samcom polecam :)

 

See.you, mówisz o płatnym blogu, taaak? Pomysł niezły, wybuduję sobie most i kupię do tego jakiegoś przygłupiego trolla, żeby myto zbierał. No ale teraz ten tylko problem pozostaje, że jak rozdam darmowe wejściówki tym, których lubię, to nikt mi płacić nie będzie :D Bo wrogów to tu chyba raczej nie widuję :) Chyba, że widuję. Ops. Jeśli tak jest faktycznie, to proszę wszystkich szanownych wrogów o zgłoszenie się na nigora@o2.pl, po wnioski o abonament. Ceny przewiduje w granicach 1,22zł (z VAT) za kliknięcie.*

 

No i to chyba tyle na dzisiaj majaczenia.
Pozdrawiam serdecznie,
mała Mi.
E...


panna Ni, w sensie ;D

 

 

Ritchie Valens - La Bamba

 

*opłata manipulacyjna - 4,88zł (z VAT) od każdej manipulacji :P

nigora : :
sie 31 2009 Ostatni dzień wakacji, cóż za smutne chwile....
Komentarze: 3

Cóż za bezsens. Kiedy wydaje się już, że wszystko się powoli układa, oczywiście muszą się pojawić nowe problemy i dylematy.

 

1. Pieniążek.

 

Problemem są na przykład pieniądze. Ich naturalnie zawsze jest za mało, no ale teraz to już jestem rozdrażniona. Albo zarobię we wrześniu sporo nadprogramowo, albo będę zmuszona naruszyć nienaruszalne. W sensie - święte oszczędności, które powinny zostać nietknięte do momentu wyprowadzki z domu. Normalnie szlag mnie trafia, jak można tyle pieniędzy tak błyskawicznie rozpuszczać. Mrok, zło i Zbigniew Wodecki!

 

No cóż, liczę, że uda mi się przepracować w tygodniu z 20 godzin na samych korepetycjach... co daje... (ekhmn, rozszeżona matma teraz) 400 zł tygodniowo. To by było optymalne, zwłaszcza, że mam jeszcze przecież szkołę, szpitalne pierdoły, no i w projekty chcę się zaangażować. Zobczymy jak się będę wyrabiać z tymi 20 godzinami korków, może później więcej wezmę? Chciałabym w miesiącu 500 zł odkładać i sama płacić za szkołę. No i oczywiście mieć na swoje obłąkane wydatki, a te są niemałe. Powiedziałabym nawet, że cholernie duże, jak na osiemnastoletnią cizię. Wstydź się, Katarzyno!

 

2. Samozachowawczość.

 

Czasami ludzie popełniają głupie błędy. No dobra, ciągle je popełniają. Ale mi chodzi tu o takie drobne, nieprzemyślane zachowanie, na przykład powiedzenie czegoś, co nie ma na celu niczego istotniejszego niż zranienie drugiej osoby. Jednak druga osoba nie dość, że zostaje zraniona, to jeszcze bierze sobie słowa do serca i dość poważnie rozważa konsekwencje rzucania dużych słów na wiatr. Hmmm. Plączę, ale tak właśnie poplątane jest to w mojej głowie.

 

Znalazłam się w takiej sytuacji w ostatnich dniach. Ktoś powiedział mi w 'kłótni' coś, co tak naprawdę jest sprzeczne z tym co myśli. Zostałam 'przeproszona', sprawa została obgadana, a 'skrucha' jest szczera - tego jestem pewna. Dodam, że nie jestem bez winy, bo 'kłótnia' została w pewnym sensie sprowokowana przez moje zachowanie. Wszystko powinno być okej, zwłaszcza, że to osoba bardzo mi bliska.

 

A jednak boli. Takie słowa, takie zachowanie, choć przecież takie emocjonalne i szybko wycofane... wzbudziło we mnie całą lawinę uczuć negatywnych i burzących. Mieszaninę lęku i złości... i bezsilności - znowu. Znowu wróciło zastanawianie się nad tym, czy aby na pewno dobrze robię pozwalając sobie zbliżyć się tak mocno do drugiej osoby, znowu nabieram dystansu do uczuć i znowu staję się wewnętrznie nieczuła.

 

Z jednej strony nie chcę tego, wolałabym, żeby było idealnie i żebym mogła to zlekceważyć jako słowa złości i wzburzenia. Jednak z drugiej, jakiś chory instynkt samozachowawczy, podkarmiony dawnymi przejściami (nie związanymi z tą osobą), zatrzymuje mnie w miejscu i wali w łeb na alarm. To trudne i bardzo męczące.

 

Cholera jasna.

 

Edit: A tak ogólnie, to jest pozytywnie. W głowie przykre myśli się kołoczą troszkę, ale nie żeby tam jakieś wielkie depresje. Czas dzielę między Kamczka, Rafała i siebie, jak tort weselny. Czy tam cokolwiek ;) I jest pozytywnie i nawet chwilami zaśmiewam się do łez - na przykład jak w chwili gdy wychodzi publicznie moja nieumiejętność jedzenia czegokolwiek, tak, by się nie umorusać od stóp do głów. I wtedy ludzie na mnie patrzą tak podejrzliwie, jakbym była jedną z tych kobiet z reklam, które w przypływie emocji rozsmarowują sobie różne produkty spożywcze na twarzach, dekoltach i takich tam. A ja udaję, że nie wiem o co im wszystkim chodzi i idę jak gdyby nigdy nic, dumnie lekceważąc towarzyszącą mi Kamilę tarzającą się ze śmiechu. A co! ;P

nigora : :
sie 28 2009 Ja też nie chcę.
Komentarze: 3

Dziś wieczór oddalenia i obłąkania. Nie wiem jak to opisać. Czuję się bardzo staro. Uderza we mnie zmęczenie życiem. Dzisiaj usłyszałam, że wyglądam co najmniej na 30 lat i, że to wszystko przez moje stare oczy. InnaM, pytasz się, co studiuję. Otóż właśnie - nic nie studiuję. Jestem banalną małolatą. Na studia jeszcze nie czas. Jestem małą, głupią kozą. 

 

1. Praktyka. 

 

Za dużo myślę, za dużo. Wszystkie problemy przez to właśnie. Szukanie jakiegokolwiek sensu. Zainteresowanie śmiercią (bynajmniej nie samobójcze) we mnie siedzi głęboko. To jest sprawa tylko teoretycznie opisana, a ja bym chciała wiedzieć. Jestem jednak spokojna, bo dowiem się na pewno.

 

 2. Życiowa mastrubacja. 

 

Jestem przez to wszystko hedonistką chyba. Nie mam żadnych specjalnych dążeń. Robię to co trzeba, to co powinno się robić. Żeby było przyjemnie. Zarabiam, bo lubię mieć pieniądze. Dbam o siebie, bo lubię czuć się dobrze w swoim ciele. Uczę się, bo lubię być świadomą. Chociaż ze świadomością to kwestia dla mnie kontrowersyjna - czasami nienawidzę tego co wiem, tego co rozważam w swojej głowie. Bo to właśnie jest przyczyną tego całego zamieszania. 

 

3. Głupota wzniosłości i przygaszenie patosu chwili. 

 

Jednak nie widzę przed sobą żadnych celów specjalnie intrygujących. To co przyziemne, to na czas najbliższy. Ogólny zarys przyszłości widzę, ale nic ponadto. Gdzie się podziały moje ideały? Przecież mój wiek to ponoć czas radosnego pląsania pomiędzy młodzieńczymi szaleństwami i wiarą w wielkie idee. W marzenia i takie tam. Przyke. 

 

3. Ja emo.

 

Jestem banalna i tendecyjna w tym momencie. Sama siebie pakuję do szuflady na dekadentów i im podobnych, a przecież, zlituj się Boże, współcześnie kojarzą się oni z emo. Widzę to doskonale, a jednak śmiem twierdzić, że do szuflady jednej się nie zmieszczę. Dziwna to by musiałabyć szuflada. Na, przepraszam za wyrażenie, popierdoleńców. 

 

 'A my nie chcemy uciekać stąd
Krzyczymy w szale wściekłości i pokory
Stanął w ogniu nasz wielki dom
Dom dla psychiczne i nerwowo chorych'
     

 

Edit: początkowo nie chciałam pozwolić na komentarze, ale cóż... skoro się upomniano o to, to mogę troszkę nagiąć swoje zachcianki ;)

nigora : :
sie 24 2009 Bli bla blu, czyli jak wyjść z siebie i...
Komentarze: 4

Była przerwa i zastój, wynikające z podróży i zdenerwowania, które trudno opanować. Dużo emocji i stresu siedzi we mnie i przyćmiewa zdolność logicznego myślenia.

 

1. Człowiek zaczyna denerwować się swoją chorobą dopiero gdy 3 razy w ciągu doby otrze się o śmierć.

 

2. Człowiek zaczyna doceniać zrównoważenie kiedy jego matka przechodzi menopauzę.

 

3. Człowiek zaczyna tłamsić w sobie ból gdy jedno głupie przypadkowe zdjęcie rozdrapie starą ranę i wyrwie kawałek serca, który wydawał się być już całkiem zagojony.

 

4. Człowiek zaczyna denerwować się przeszłością, kiedy były partner dzwoni do niego tylko po to, by o sobie przypomnieć.

 

5. Człowiek zaczyna panikować, gdy ma przed sobą ważny egzamin i wie, że pozostałe wydarzenia jego życia mają negatywny wpływ na jego zdolności do jakiegokolwiek myślenia.

 

6. Człowiek zaczyna się dołować na myśl o ewentualności przerwania edukacji dziennej i konieczności z tym związanych.

 

7. Człowiek zaczyna myśleć o tym, że chce się poddać, nie wychodzić z łóżka, zasnąć i się nie obudzić w momencie kiedy nie radzi sobie z zaakceptowaniem rzeczywistej sytuacji.

 

To wszystko takie przykre i złe, jadę na melisie i środkach uspokajających, leczenie raka wymaga wielu poświęceń, a jeszcze cały świat przeciwko mnie... Niech mnie ktoś uratuje, zatrzyma czas, poukłada, a potem znowu niech się zacznie, tym razem już miło i dobrze, przyjemnie i sympatycznie. Jestem zmęczona choć przecież nic nie robię, nie mam siły, a chciałabym krzyczeć 'na pomoc'... Nie wiem juz czy mam się gniewać na ten świat, denerwować, przeżywać, martwić, czy może cieszyć się tym, że żyję i, że jest pięknie? Bo tak ponoć jest, gdy ludzie dowiadują się o śmiertelnej chorobie nagle zaczynają doceniać to co mają. A ja nie. Jestem widać bardzo złym człowiekiem. Moje wnętrze odrzuca swą brzydotą, starością i wyniszczeniem. Nie chcę taka być, niech no mi ktoś strzeli w łeb, ładnie proszę. Nie chcę tego wszystkiego, mam serdecznie dość! Jestem za stara na takie wygłupy, rodem z telenoweli. Uh.

 

 

PS. See.you, znikam tylko na chwile, dosłownie na sekundę głowę odwrócę, a Ty już, od razu: 'nie patrzy, to wskakuję do lodówki'. Wyłaź mi natychmiast ;o

 

Beirut - Nantes

 

Edit: http://innam.blogi.pl/comments/love-love-love - po przeczytaniu tej notki stwierdzam, że mam jednak dobry humor. To chyba  spore wahania nastrojów. Ale jak tu się oprzeć tekstowi tak ciepłemu i pozytywnemu? Pozdrawiam :)

nigora : :