Komentarze: 3
Domeną dzisiejszego dnia jest złość. Ba, wściekłość nawet. Wielka obraza majestatu, foch na cały świat, tupanie nóżką, bunt przeciwko ideałom.
Drażni mnie po prostu wszystko. Wczoraj znowu straciłam przytomność, robią koło tego wielki szum, dostałam milion dodatkowych badań i kolejne zabiegi. Nie mam siły na to wszystko. Czuję się wyrwana ze społeczeństwa i wyrzucona gdzieś na drugi kraniec wszechświata. Ludzi, z którymi mam dobry kontakt można policzyć na palcach jednej dłoni, a jeszcze nawet i palce wolne zostaną. Wszyscy pozostali traktują mnie jakoś pomiędzy 'już jedną nogą w trumnie' a 'o jaka szczęściara, wszystko jej się udaje i pewnie wszystkich ma w nosie'. Albo jakoś. W każdym razie, jestem jakaś odseparowana, nikt nie zada sobie nawet trudu, żeby porozmawiać ze mną o czymś więcej niż o pierdołach w stylu "oh, śliczna pogoda dziś, nieprawdaż?".
Jak jest problem, na który nie wiemy jak zareagować, najlepiej udajmy, że go nie ma! Umrę sobie, i jeszcze niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że mu mnie brakuje. Z zaświatów pozabijam spojrzeniem bazyliszka! Bo co jak co, ale rozważania na temat pogody to nic, za czym możnaby było się stęsknić.
Nie mam się tu nawet komu wygadać, że mi źle i ciężko, że wcale mi się nie chce umrzeć, i że się boję tej bezsilności i oczekiwania. Ja nawet nie mogę jednego zdania dokończyć, bo mi się przerywa 'tak tak, rozumiem, co za straszne, że tak młode dziewczę coś takiego spotkało, co za szkoda...', albo dla ludzi to za trudne tematy i usiłują sytuację jakoś upozytywnić, albo silą się na dowcipy 'no nie jest tak źle, niepotrzebnie się martwisz' bla bla bla. I zalewają mnie potokiem słów, jakbym była ich terapeutką i jeszcze miała pocieszać.
Może ja za dużo od ludzi wymagam. Może sama nie potrafiłabym się dobrze zachować. Może, nie wiem. Wiem tylko, że w furię wpadam przez to czasami.
Przepraszam, że tak dziś chaotycznie i obrażalsko.
Pozdrowień z wariatkowa ciąg dalszy,
Ni.
Elektryczne Gitary - Co powie Ryba?