Najnowsze wpisy, strona 5


sie 17 2009 Co powie Ryba? Nic. I związku z Killerem...
Komentarze: 3

Domeną dzisiejszego dnia jest złość. Ba, wściekłość nawet. Wielka obraza majestatu, foch na cały świat, tupanie nóżką, bunt przeciwko ideałom.

 

Drażni mnie po prostu wszystko. Wczoraj znowu straciłam przytomność, robią koło tego wielki szum, dostałam milion dodatkowych badań i kolejne zabiegi. Nie mam siły na to wszystko. Czuję się wyrwana ze społeczeństwa i wyrzucona gdzieś na drugi kraniec wszechświata. Ludzi, z którymi mam dobry kontakt można policzyć na palcach jednej dłoni, a jeszcze nawet i palce wolne zostaną. Wszyscy pozostali traktują mnie jakoś pomiędzy 'już jedną nogą w trumnie' a 'o jaka szczęściara, wszystko jej się udaje i pewnie wszystkich ma w nosie'. Albo jakoś. W każdym razie, jestem jakaś odseparowana, nikt nie zada sobie nawet trudu, żeby porozmawiać ze mną o czymś więcej niż o pierdołach w stylu "oh, śliczna pogoda dziś, nieprawdaż?".

 

Jak jest problem, na który nie wiemy jak zareagować, najlepiej udajmy, że go nie ma! Umrę sobie, i jeszcze niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że mu mnie brakuje. Z zaświatów pozabijam spojrzeniem bazyliszka! Bo co jak co, ale rozważania na temat pogody to nic, za czym możnaby było się stęsknić.

 

Nie mam się tu nawet komu wygadać, że mi źle i ciężko, że wcale mi się nie chce umrzeć, i że się boję tej bezsilności i oczekiwania. Ja nawet nie mogę jednego zdania dokończyć, bo mi się przerywa 'tak tak, rozumiem, co za straszne, że tak młode dziewczę coś takiego spotkało, co za szkoda...', albo dla ludzi to za trudne tematy i usiłują sytuację jakoś upozytywnić, albo silą się na dowcipy 'no nie jest tak źle, niepotrzebnie się martwisz' bla bla bla. I zalewają mnie potokiem słów, jakbym była ich terapeutką i jeszcze miała pocieszać.

 

Może ja za dużo od ludzi wymagam. Może sama nie potrafiłabym się dobrze zachować. Może, nie wiem. Wiem tylko, że w furię wpadam przez to czasami.

 

Przepraszam, że tak dziś chaotycznie i obrażalsko.

 

Pozdrowień z wariatkowa ciąg dalszy,
Ni.

 

Elektryczne Gitary - Co powie Ryba?

sie 16 2009 Schizofrenia fajna rzecz.
Komentarze: 4

Dzisiejsza notka miała być długa i piękna, sporo czasu jej poświęciłam. Jednak moja głupota i może trochę przypadek zadecydowały o tym, że nie zapisałam tekstu i przepadł. No cóż. Trochę żal, bo się rozpisałam w niej o pewnej ważnej osobie, a teraz nie mam już siły na nowo tego przeżywać.

 

Zastanawiam się właśnie czy mam dzisiaj cokolwiek pisać, bo mnie zdenerwowało to skasowanie.

 

Mogę napisać na przykład, że mam ochotę coś ugotować, jednakże nie mam za bardzo jak tutaj.

 

Wspomnę też o tym, że jestem obolała, to tak trochę po to żeby wzbudzić wyrzuty sumienia w panu eS.

 

Powiem jeszcze, że bardzo tęsknię za Kamilą, która jakoś tak dziwnie wczoraj się nie odezwała ani nic. Wstręciuch, pewnie cały dzień się ze Szwedem gździła, jak te różowe króliczki.

 

Zaczynam ponownie czytać książkę z kobiecymi pośladkami na okładce, zwaną też 'Historią O', przeznaczoną dla osób zdecydowanie pełnoletnich i niekonserwatywnych.

 

Nie słucham żadnej muzyki, bo jakoś mnie drażni, za to pana Rafała bym posłuchała, ale on oczywiście nie ma czasu! No dobra, może i ma czas, ale z nim to tak strach się bać rozmawiać, bo to człowiek poważnie podchodzący do swoich 'obowiązków'. Hihi. No śmieję się z Ciebie, ale to tak z sympatii i podziwu ;P

 

I jeszcze apel: niech mnie ktoś przytuli, bo umrę! (ha, argument nie do pobicia).

 

Całusy z wariatkowa :*,
panna Ni.

 

sie 15 2009 Dream Paradise
Komentarze: 6

1. Jak zrozumieć własną głowę

 

Zwykle gdy siadam do pisania nowej notki, zupełnie nie wiem co napiszę. Nie mam żadnego konkretnego pomysłu, nie wiem czy głowa wyrzuci z siebie myśli o przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości. Nie wiem czy to będzie o mnie, czy o kimś innym. Czy o kimś kto odegrał w moim życiu jakąś rolę, czy kimś kogo widziałam przez chwilę, w drodze po bułki do sklepu.

 

Zawsze siadam sobie do laptopa i zaczynam pisać sama z siebie, nie zastanawiając się nad niczym wiele, ani nie kontrolując. Potem dopiero czytam, zaskoczona tym, co siedzi w mojej głowie.

 

2. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

 

Myślę, że wizja utopijnego świata bez trosk i zmartwień, bez bólu i łez, jest nic nie warta. Ludzie żyjący w takich realiach byliby zupełnymi głupcami, nieczułymi i nieporadnymi. Dochodzę do wniosku, że wszystkiego co wiem o życiu, nauczyłam się z bólu właśnie. Z życiowych kopów, z bezlitosnych żartów losu.

 

"Bez bólu i cierpień nie istniejemy." - dawno temu ktoś mądry odkrył to i ubrał w sztukę. Ludzie wpadają na ten pomysł co chwila, a wszsycy ci zabobonni popaprańcy od wieków opierają się na tym, że będą żyć w takim utopijnym świecie właśnie, jeśli tylko ich cudowny i kochający Bóg uzna, że byli dość dobrzy jak na jego oczekiwania. Cóż za bzdura.

 

2a. Utopia a teraźniejszość.

 

Ile razy widziałam nieporadne dziewczęta, wychowane pod kloszem i rozpieszczone. Puste, nierozumne, bez podstawowych umiejętności przetrwania - nagle kiedy trzeba sobie samemu radzić z życiem zaczyna się wielki lament. I potem tylko oby jak najszybciej - póki wiek sprzyja - złapać na swe wdzięki mężczyznę, żeby miał pieniądze i był silny, żeby mógł zająć się nią i ułożyć jej życie. Podświadomie kobiety szukają mężczyzn podobnych do swoich ojców, bo to wzorzec sprawdzony - tatuś przecież był zdolny utrzymać rodzinę i zadbać o mamusię.

 

Wstyd mi za te wszystkie babsztyle, wstyd mi za 'słabą' płeć, która sama siebie taką czyni. Kiedyś kobieca 'słabość' była tylko kokieterią - wszystkie bez wyjątku potrafiły zająć się domem, korzystały z doświadczenia przeszłych pokoleń, rodziły dzieci, ogarniały cały swój świat i wspierały swoich mężczyzn. Teraz same pozbawiają się powoli całej swojej wartości, wierząc w seksualność i płynące z niej profity. Wstyd, wstyd, wstyd.

 

U2 - Cedras of Lebanon

 

Edit: o matko, po przeczytaniu tego przyznaję notce order emocjonalnie najbzdurniejszej ever. I'm so sorry ^^ ... i tak w ogóle, to chyba grzech przeciwko wlasnej plci.

sie 14 2009 Gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie
Komentarze: 3

Tak na wstępie przeproszę za dziwność, bo dziwność to chyba ostatnio główna domena moich notek. Dzisiaj nie inaczej - dziwność aż wycieka bokami. Powinnam kupić takie znaczki-przypinki i rozsyłać czytelnikom za każdym razem gdy dobrną do końca notki :D


Ah, i jeszcze: See.you, skoro już musisz mnie wciskać do szuflady to proszę Cię bardzo, znajdź jakąś sporą, taką najlepiej dwa na dwa na dwa. I jeszcze żeby jakieś przejście do łazienki i kuchni było... ;)

 

 

1. Spisek wstrętnych osłów.

 

Bywają takie trudne chwile, gdzie ruszyć się nie chce ani nogą, ani ręką, i nic by się najlepiej nie robiło, tylko tkwiło w otępieniu i smutku. W użalaniu się nad sobą i marudzeniu, jaki ten świat jest niesprawiedliwy. Ale wtedy właśnie przychodzi jakiś osioł wstrętny, pojawia się z nikąd i kopie stanowczo, przywołując do porządku. I niezależnie od tego jak bardzo nam by się nie chciało, zrezygnowani podnosimy się z ziemi i przy pomocy wstrętnych osłów stajemy na nogi. I nagle sie okazuje, że nasze ulubione pogrążanie się w depresji z góry wygląda jakoś tak szaro i nieciekawie. Okazuje się, że osły to całkiem przyjemne stworzenia. I potem już nie ma odwrotu, świata sobie bez nich nie potrafimy wyobrazić. Osły wstrętne stają się naszymi osobistymi superbohaterami. Toż to jakieś rewolucje, w dodatku zalegalizowane. Strach się bać.

 

2. Spacerniak

 

Dziś miałam zabieg jeden z ważniejszych na tego raka łopatkowego. Stwierdzam, że w ogóle nie było źle, nic mnie nie boli, a nawet całkiem nieźle się czuję. Poszłam sobie nawet później na spacer. Ładny park tutaj jest, pogoda niezła - posiedziałam w trawie. Przyjemnie było, mało szpitalnie.

 

3. Introwertyczna dziura.

 

Jestem jakaś taka niepoukładana, czuję burdel w głowie. Muszę się dzisiaj skupić, pochodzić po moich wewnętrznych pokojach i posprzątać, poukładać, poprawić poprzekrzywiane obrazki na ścianach. Jednocześnie nie jest mi z tym źle, jakbym odbierała to jako naturalną kolei rzeczy i na spokojnie do tego podchodzę. Tylko z zewnątrz to objawia się takim troche otępieniem - w takich chwilach średnio reaguję na bodźce zewnętrzne. Popadam w introwertyczną dziurę. Mam ochotę zamknąć się w sobie, zamknąć od środka na kluczyk i zająć się sprzątaniem.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że w przesadę popadać nie można. Więc dzielnie się trzymam i staram się nie zniknąć 'gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie'.

 

Lily Allen - 22

 

sie 13 2009 Joanna
Komentarze: 6

Skończyłam przed chwilą jedną z moich najukochańszych książek. Tak jak za starych dobrych czasów popłakałam się przy zakończeniu. Ogarnęło mnie takie specyficzne radosne uczucie, przywodzące na myśl chwilę kiedy w wieku 10 lat czytałam ją z latarką pod kołdrą, żeby mama nie zorientowała się, że o tak późnej porze jeszcze nie śpię. Czułam się wtedy taka przebiegła i miałam tyle radości, kiedy mama następnego dnia pytała "dlaczego masz takie podkrążone oczy, nie wyspałaś się?", a ja mówiłam z głupiutkim uśmiechem zdradzającym całą konspirację "nie mamo, spałam bardzo dobrze". I wtedy mama z udawanym niezadowoleniem groziła "ja ci dam szlaban na książki, dziecko". To był nasz rytuał. Pamiętam kiedyś powiedziała tacie, że cieszy się, że jej dziecko ma choć trochę więcej rozsądku niż ona, bo ona nie dość, że całe noce czytała pod kordłą, to jeszcze zamiast latarki miała świeczkę. 

Ha, na to to nawet ja bym nie wpadła ^^ Na początku jej w to nie wierzyłam, ale później mi babcia opowiadała, jak któregoś razu moja matka właśnie dzięki tej metodzie o mały włos nie puściła domu z dymem... nie ogarniam kobiecej logiki.

 

A dziś cóż, starego kontaktu z matką tylko namiastka, wojna ciągła, z malutkimi przerwami na wspólną kawę i rozmowę o bzdetach. Myślę, że gdyby wiedziała o tym, że jestem chora, to byłoby jej głupio, że tak dziecinnie się zachowuje wobec mnie. Czasami mam ochotę jej wygarnąć, ale opamiętuję się, wznosząc na wyżyny świętej cierpliwości.

Zabawne to wszystko jest, zastanawiam się jak by reagowali na takie nowiny bliscy ludzie. Jak by się ze mną obchodzili.

 

"Mamo, szybko daj mi na piwo albo... /tu dramatycznym gestem dłoń dotyka skroni/ UMRĘ! /tutaj przewrócenie oczami, jakby odchodzenie z tego świata właśnie się rozpoczęło/".

 

Mała Kasia też się tak zachowuje często. Naprawde świetnie się bawiłam podczas spotkania z nią. Pchałam jej wózek, a ona przedrzeźniała moje jęki kiedy usiłowałam wepchać cały ten ciężar chociażby na krawężnik. Idziemy chodnikiem i ludzie torują nam drogę i ona wtedy wali na głos jakieś porażające komentarze na temat braku rączek i nóżki. Ludzie skrępowani, przerażeni trochę, a ona się śmieje. I w sumie ja z nią, bo ludzie przecież nie są w stanie niczego zrozumieć. Niczego. I to nawet nie jest ich wina.

Kaśka powtarza często 'wejdźcie na słup, to świetna przygoda'. Wredna i złośliwa z niej sucz, ale doszłyśmy do wniosku, że to cecha wspólna Katarzynek. Dziewczyna jest świetna, naprawde przebywanie z nią to była dla mnie wielka przyjemność. Myślę, że jak wrócę to znowu ją odwiedzę, może na dłużej trochę.

 

Szukam złotego środka na traktowanie ludzi, którzy w taki czy inny sposób mają trudniej. Na przykład małej Kasi, która ma dopiero 15 lat. Albo mnie, jak byłam chora kiedyś tylko na te stawy i nie mogłam za bardzo chodzić ani nic. Było mi przykro jak ludzie traktowali mnie jak małe zranione zwierzątko, ale też nie lubiłam, jak się mnie olewało i robiło coś bez względu na moje ograniczenia. A teraz jestem chora na raka. DZIWNE uczucie. Jak na filmach. Albo coś. No ale niewiele znajomych bezpośrednio osób wie. Rafał, Kamila, mój ojciec. Ktoś jeszcze? Ojciec nic nie mówi, bo między nami są dziwne układy. A Rafał i Kamila ... trudno stwierdzić. Trudno mi podejść z dystansem do nich. Nie wiem jak bym sie czuła gdyby się okazało, że ktoś mi bliski jest chory. Pewnie czułabym sie normalnie, tyle tylko, że przykro by było, no ale na chorobę nikt nie ma wpływu. 

 

Ogólnie czuję się świetnie dzisiaj, mam dobry humor po przeczytaniu tej książki. Chociaż w głowie dziwne myśli, co chyba widać, bo i notki dziwne. Ta dziwność to po matce, a wszystko zaczęło się od włażenia pod kordłę ze świeczką... :)

 

'W domach z betonu' ciąg dalszy