Komentarze: 2
Zainspirowana dietą pewnej blogowiczki (hmmm :P) wzięłam się za siebie - 'again'. Sporą miałam przerwę z siłownią przez to choróbsko wstrętne, ale jakoś tak postanowiłam przestać marudzić i trochę wykorzystać życie. Powiem jedno:
Kooochhhaaam tooo.
Wybrać się na siłownię łatwo nie było, zwłaszcza po takiej wielgaśnej przerwie. Mimo wszystko udało mi się zwalczyć wewnętrznego lenia i ruszyłam. Powoli wróciłam na stary tor ćwiczeń. Zmęczenie, pot i łzy. Taaaak! :D Bieganie na eliptyku jest dla mnie wręcz hipnotyzujące. Uwielbiam uczucie fizycznego zmęczenia. I leciutkie zakwasy następnego dnia rano. I endorfiny, które mi nastrój nakręcają znacznie.
W sobotę byłam na siłowni z Magdaleną, w niedzielę z Piotrem. Dziś miałam przerwę ze względu na zdrowotne zawirowania (trochę rozsądku jeszcze mi zostało), ale jutro wracam tam skoro świt (czyli o dziewiątej :P).
Podnosi mnie to z ruiny :)
Przesyłam wszystkim gratisowe próbki endorfin,
panna Ni :*