Archiwum sierpień 2009


sie 31 2009 Ostatni dzień wakacji, cóż za smutne chwile....
Komentarze: 3

Cóż za bezsens. Kiedy wydaje się już, że wszystko się powoli układa, oczywiście muszą się pojawić nowe problemy i dylematy.

 

1. Pieniążek.

 

Problemem są na przykład pieniądze. Ich naturalnie zawsze jest za mało, no ale teraz to już jestem rozdrażniona. Albo zarobię we wrześniu sporo nadprogramowo, albo będę zmuszona naruszyć nienaruszalne. W sensie - święte oszczędności, które powinny zostać nietknięte do momentu wyprowadzki z domu. Normalnie szlag mnie trafia, jak można tyle pieniędzy tak błyskawicznie rozpuszczać. Mrok, zło i Zbigniew Wodecki!

 

No cóż, liczę, że uda mi się przepracować w tygodniu z 20 godzin na samych korepetycjach... co daje... (ekhmn, rozszeżona matma teraz) 400 zł tygodniowo. To by było optymalne, zwłaszcza, że mam jeszcze przecież szkołę, szpitalne pierdoły, no i w projekty chcę się zaangażować. Zobczymy jak się będę wyrabiać z tymi 20 godzinami korków, może później więcej wezmę? Chciałabym w miesiącu 500 zł odkładać i sama płacić za szkołę. No i oczywiście mieć na swoje obłąkane wydatki, a te są niemałe. Powiedziałabym nawet, że cholernie duże, jak na osiemnastoletnią cizię. Wstydź się, Katarzyno!

 

2. Samozachowawczość.

 

Czasami ludzie popełniają głupie błędy. No dobra, ciągle je popełniają. Ale mi chodzi tu o takie drobne, nieprzemyślane zachowanie, na przykład powiedzenie czegoś, co nie ma na celu niczego istotniejszego niż zranienie drugiej osoby. Jednak druga osoba nie dość, że zostaje zraniona, to jeszcze bierze sobie słowa do serca i dość poważnie rozważa konsekwencje rzucania dużych słów na wiatr. Hmmm. Plączę, ale tak właśnie poplątane jest to w mojej głowie.

 

Znalazłam się w takiej sytuacji w ostatnich dniach. Ktoś powiedział mi w 'kłótni' coś, co tak naprawdę jest sprzeczne z tym co myśli. Zostałam 'przeproszona', sprawa została obgadana, a 'skrucha' jest szczera - tego jestem pewna. Dodam, że nie jestem bez winy, bo 'kłótnia' została w pewnym sensie sprowokowana przez moje zachowanie. Wszystko powinno być okej, zwłaszcza, że to osoba bardzo mi bliska.

 

A jednak boli. Takie słowa, takie zachowanie, choć przecież takie emocjonalne i szybko wycofane... wzbudziło we mnie całą lawinę uczuć negatywnych i burzących. Mieszaninę lęku i złości... i bezsilności - znowu. Znowu wróciło zastanawianie się nad tym, czy aby na pewno dobrze robię pozwalając sobie zbliżyć się tak mocno do drugiej osoby, znowu nabieram dystansu do uczuć i znowu staję się wewnętrznie nieczuła.

 

Z jednej strony nie chcę tego, wolałabym, żeby było idealnie i żebym mogła to zlekceważyć jako słowa złości i wzburzenia. Jednak z drugiej, jakiś chory instynkt samozachowawczy, podkarmiony dawnymi przejściami (nie związanymi z tą osobą), zatrzymuje mnie w miejscu i wali w łeb na alarm. To trudne i bardzo męczące.

 

Cholera jasna.

 

Edit: A tak ogólnie, to jest pozytywnie. W głowie przykre myśli się kołoczą troszkę, ale nie żeby tam jakieś wielkie depresje. Czas dzielę między Kamczka, Rafała i siebie, jak tort weselny. Czy tam cokolwiek ;) I jest pozytywnie i nawet chwilami zaśmiewam się do łez - na przykład jak w chwili gdy wychodzi publicznie moja nieumiejętność jedzenia czegokolwiek, tak, by się nie umorusać od stóp do głów. I wtedy ludzie na mnie patrzą tak podejrzliwie, jakbym była jedną z tych kobiet z reklam, które w przypływie emocji rozsmarowują sobie różne produkty spożywcze na twarzach, dekoltach i takich tam. A ja udaję, że nie wiem o co im wszystkim chodzi i idę jak gdyby nigdy nic, dumnie lekceważąc towarzyszącą mi Kamilę tarzającą się ze śmiechu. A co! ;P

nigora : :
sie 28 2009 Ja też nie chcę.
Komentarze: 3

Dziś wieczór oddalenia i obłąkania. Nie wiem jak to opisać. Czuję się bardzo staro. Uderza we mnie zmęczenie życiem. Dzisiaj usłyszałam, że wyglądam co najmniej na 30 lat i, że to wszystko przez moje stare oczy. InnaM, pytasz się, co studiuję. Otóż właśnie - nic nie studiuję. Jestem banalną małolatą. Na studia jeszcze nie czas. Jestem małą, głupią kozą. 

 

1. Praktyka. 

 

Za dużo myślę, za dużo. Wszystkie problemy przez to właśnie. Szukanie jakiegokolwiek sensu. Zainteresowanie śmiercią (bynajmniej nie samobójcze) we mnie siedzi głęboko. To jest sprawa tylko teoretycznie opisana, a ja bym chciała wiedzieć. Jestem jednak spokojna, bo dowiem się na pewno.

 

 2. Życiowa mastrubacja. 

 

Jestem przez to wszystko hedonistką chyba. Nie mam żadnych specjalnych dążeń. Robię to co trzeba, to co powinno się robić. Żeby było przyjemnie. Zarabiam, bo lubię mieć pieniądze. Dbam o siebie, bo lubię czuć się dobrze w swoim ciele. Uczę się, bo lubię być świadomą. Chociaż ze świadomością to kwestia dla mnie kontrowersyjna - czasami nienawidzę tego co wiem, tego co rozważam w swojej głowie. Bo to właśnie jest przyczyną tego całego zamieszania. 

 

3. Głupota wzniosłości i przygaszenie patosu chwili. 

 

Jednak nie widzę przed sobą żadnych celów specjalnie intrygujących. To co przyziemne, to na czas najbliższy. Ogólny zarys przyszłości widzę, ale nic ponadto. Gdzie się podziały moje ideały? Przecież mój wiek to ponoć czas radosnego pląsania pomiędzy młodzieńczymi szaleństwami i wiarą w wielkie idee. W marzenia i takie tam. Przyke. 

 

3. Ja emo.

 

Jestem banalna i tendecyjna w tym momencie. Sama siebie pakuję do szuflady na dekadentów i im podobnych, a przecież, zlituj się Boże, współcześnie kojarzą się oni z emo. Widzę to doskonale, a jednak śmiem twierdzić, że do szuflady jednej się nie zmieszczę. Dziwna to by musiałabyć szuflada. Na, przepraszam za wyrażenie, popierdoleńców. 

 

 'A my nie chcemy uciekać stąd
Krzyczymy w szale wściekłości i pokory
Stanął w ogniu nasz wielki dom
Dom dla psychiczne i nerwowo chorych'
     

 

Edit: początkowo nie chciałam pozwolić na komentarze, ale cóż... skoro się upomniano o to, to mogę troszkę nagiąć swoje zachcianki ;)

nigora : :
sie 24 2009 Bli bla blu, czyli jak wyjść z siebie i...
Komentarze: 4

Była przerwa i zastój, wynikające z podróży i zdenerwowania, które trudno opanować. Dużo emocji i stresu siedzi we mnie i przyćmiewa zdolność logicznego myślenia.

 

1. Człowiek zaczyna denerwować się swoją chorobą dopiero gdy 3 razy w ciągu doby otrze się o śmierć.

 

2. Człowiek zaczyna doceniać zrównoważenie kiedy jego matka przechodzi menopauzę.

 

3. Człowiek zaczyna tłamsić w sobie ból gdy jedno głupie przypadkowe zdjęcie rozdrapie starą ranę i wyrwie kawałek serca, który wydawał się być już całkiem zagojony.

 

4. Człowiek zaczyna denerwować się przeszłością, kiedy były partner dzwoni do niego tylko po to, by o sobie przypomnieć.

 

5. Człowiek zaczyna panikować, gdy ma przed sobą ważny egzamin i wie, że pozostałe wydarzenia jego życia mają negatywny wpływ na jego zdolności do jakiegokolwiek myślenia.

 

6. Człowiek zaczyna się dołować na myśl o ewentualności przerwania edukacji dziennej i konieczności z tym związanych.

 

7. Człowiek zaczyna myśleć o tym, że chce się poddać, nie wychodzić z łóżka, zasnąć i się nie obudzić w momencie kiedy nie radzi sobie z zaakceptowaniem rzeczywistej sytuacji.

 

To wszystko takie przykre i złe, jadę na melisie i środkach uspokajających, leczenie raka wymaga wielu poświęceń, a jeszcze cały świat przeciwko mnie... Niech mnie ktoś uratuje, zatrzyma czas, poukłada, a potem znowu niech się zacznie, tym razem już miło i dobrze, przyjemnie i sympatycznie. Jestem zmęczona choć przecież nic nie robię, nie mam siły, a chciałabym krzyczeć 'na pomoc'... Nie wiem juz czy mam się gniewać na ten świat, denerwować, przeżywać, martwić, czy może cieszyć się tym, że żyję i, że jest pięknie? Bo tak ponoć jest, gdy ludzie dowiadują się o śmiertelnej chorobie nagle zaczynają doceniać to co mają. A ja nie. Jestem widać bardzo złym człowiekiem. Moje wnętrze odrzuca swą brzydotą, starością i wyniszczeniem. Nie chcę taka być, niech no mi ktoś strzeli w łeb, ładnie proszę. Nie chcę tego wszystkiego, mam serdecznie dość! Jestem za stara na takie wygłupy, rodem z telenoweli. Uh.

 

 

PS. See.you, znikam tylko na chwile, dosłownie na sekundę głowę odwrócę, a Ty już, od razu: 'nie patrzy, to wskakuję do lodówki'. Wyłaź mi natychmiast ;o

 

Beirut - Nantes

 

Edit: http://innam.blogi.pl/comments/love-love-love - po przeczytaniu tej notki stwierdzam, że mam jednak dobry humor. To chyba  spore wahania nastrojów. Ale jak tu się oprzeć tekstowi tak ciepłemu i pozytywnemu? Pozdrawiam :)

nigora : :
sie 17 2009 Co powie Ryba? Nic. I związku z Killerem...
Komentarze: 3

Domeną dzisiejszego dnia jest złość. Ba, wściekłość nawet. Wielka obraza majestatu, foch na cały świat, tupanie nóżką, bunt przeciwko ideałom.

 

Drażni mnie po prostu wszystko. Wczoraj znowu straciłam przytomność, robią koło tego wielki szum, dostałam milion dodatkowych badań i kolejne zabiegi. Nie mam siły na to wszystko. Czuję się wyrwana ze społeczeństwa i wyrzucona gdzieś na drugi kraniec wszechświata. Ludzi, z którymi mam dobry kontakt można policzyć na palcach jednej dłoni, a jeszcze nawet i palce wolne zostaną. Wszyscy pozostali traktują mnie jakoś pomiędzy 'już jedną nogą w trumnie' a 'o jaka szczęściara, wszystko jej się udaje i pewnie wszystkich ma w nosie'. Albo jakoś. W każdym razie, jestem jakaś odseparowana, nikt nie zada sobie nawet trudu, żeby porozmawiać ze mną o czymś więcej niż o pierdołach w stylu "oh, śliczna pogoda dziś, nieprawdaż?".

 

Jak jest problem, na który nie wiemy jak zareagować, najlepiej udajmy, że go nie ma! Umrę sobie, i jeszcze niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że mu mnie brakuje. Z zaświatów pozabijam spojrzeniem bazyliszka! Bo co jak co, ale rozważania na temat pogody to nic, za czym możnaby było się stęsknić.

 

Nie mam się tu nawet komu wygadać, że mi źle i ciężko, że wcale mi się nie chce umrzeć, i że się boję tej bezsilności i oczekiwania. Ja nawet nie mogę jednego zdania dokończyć, bo mi się przerywa 'tak tak, rozumiem, co za straszne, że tak młode dziewczę coś takiego spotkało, co za szkoda...', albo dla ludzi to za trudne tematy i usiłują sytuację jakoś upozytywnić, albo silą się na dowcipy 'no nie jest tak źle, niepotrzebnie się martwisz' bla bla bla. I zalewają mnie potokiem słów, jakbym była ich terapeutką i jeszcze miała pocieszać.

 

Może ja za dużo od ludzi wymagam. Może sama nie potrafiłabym się dobrze zachować. Może, nie wiem. Wiem tylko, że w furię wpadam przez to czasami.

 

Przepraszam, że tak dziś chaotycznie i obrażalsko.

 

Pozdrowień z wariatkowa ciąg dalszy,
Ni.

 

Elektryczne Gitary - Co powie Ryba?

sie 16 2009 Schizofrenia fajna rzecz.
Komentarze: 4

Dzisiejsza notka miała być długa i piękna, sporo czasu jej poświęciłam. Jednak moja głupota i może trochę przypadek zadecydowały o tym, że nie zapisałam tekstu i przepadł. No cóż. Trochę żal, bo się rozpisałam w niej o pewnej ważnej osobie, a teraz nie mam już siły na nowo tego przeżywać.

 

Zastanawiam się właśnie czy mam dzisiaj cokolwiek pisać, bo mnie zdenerwowało to skasowanie.

 

Mogę napisać na przykład, że mam ochotę coś ugotować, jednakże nie mam za bardzo jak tutaj.

 

Wspomnę też o tym, że jestem obolała, to tak trochę po to żeby wzbudzić wyrzuty sumienia w panu eS.

 

Powiem jeszcze, że bardzo tęsknię za Kamilą, która jakoś tak dziwnie wczoraj się nie odezwała ani nic. Wstręciuch, pewnie cały dzień się ze Szwedem gździła, jak te różowe króliczki.

 

Zaczynam ponownie czytać książkę z kobiecymi pośladkami na okładce, zwaną też 'Historią O', przeznaczoną dla osób zdecydowanie pełnoletnich i niekonserwatywnych.

 

Nie słucham żadnej muzyki, bo jakoś mnie drażni, za to pana Rafała bym posłuchała, ale on oczywiście nie ma czasu! No dobra, może i ma czas, ale z nim to tak strach się bać rozmawiać, bo to człowiek poważnie podchodzący do swoich 'obowiązków'. Hihi. No śmieję się z Ciebie, ale to tak z sympatii i podziwu ;P

 

I jeszcze apel: niech mnie ktoś przytuli, bo umrę! (ha, argument nie do pobicia).

 

Całusy z wariatkowa :*,
panna Ni.